Kilka miesięcy temu kustosz sanktuarium w Krzeszowie ks. Marian Kopko zapytał mnie znienacka czy nie chciałabym mu pomóc w organizowaniu Nieustannego Różańca. W sekundach dzielących jego pytanie od mojej odpowiedzi przeleciało mi przez głowę, że absolutnie nie mam na to czasu i że to raczej coś z kategorii „nie dla mnie”. Jednak równolegle do tej myśli przebiegła myśl inna: to dzieło Maryi i dla Maryi a Jej się nie odmawia. Moja odpowiedź brzmiała: tak.

Idea Nieustannego Różańca jest prosta: to nieustanne trwanie osób w niego zaangażowanych na modlitwie do Boga przez wstawiennictwo Matki Bożej. Owo trwanie zamyka się w cyklu tygodniowym, w którym każda z odpowiadających mu 168 godzin jest oddana pod „modlitewną opiekę” danej osoby czy kilku osób.

Ja również będę miała „moją” godzinę. Moja będzie środa, a dokładnie pierwsza godzina środy. Nie jest być może sprawą oczywistą znaleźć godzinę na modlitwę gdy zegar życia wielu z nas biegnie tak szybko, że po wypełnieniu obowiązków rodzinnych i zawodowych dzienny limit czasu zostaje już mocno przekroczony. Tym trudniej znaleźć taką godzinę i patrząc przed siebie podjąć trud dostosowania do niej w przyszłości różnych innych spraw i obowiązków. A dodatkowo: godzina to czasem tylko ale czasem aż godzina. Kiedy decydowałam się na uczestnictwo w Nieustannym Różańcu moje myślenie było takie: czy naprawdę nie stać mnie na poświęcenie godziny Bogu? Czy ofiarowanie Maryi godzinnej modlitwy naprawdę przekracza możliwości osoby wierzącej za jaką się uważam? Taka myśl towarzyszyła mi na początku. Myśl z pozoru zupełnie właściwa. Potrzeba było jednak trochę czasu i nieco innej perspektywy w patrzeniu na
dzieło Nieustannego Różańca i mojego w nim uczestnictwa by zrozumieć, że niczego nie poświęcam i nie ofiarowuję (myślenie takie prowadzić może
chyba do pychy…).

To mi zostaje ofiarowana ta godzina: godzina w szczególnej obecności i bliskości Maryi, godzina w Jej szkole modlitwy i wiary, godzina,
która o kolejny krok może zbliżyć mnie do Boga… Taki prezent, dar, szansa… Czy nie z takiej perspektywy powinnam patrzeć na moją środową godzinę? Moja wiara i logika podpowiadają mi, że z takiej właśnie. A więc w imię Boże: środa będzie moja! A twoja?… Bracie i Siostro! Skoro też już wiesz o tym
Nieustannym Różańcu: może nie warto stracić takiej szansy?

Monika z diecezji świdnickiej