Rozpoczyna się różańcowa wieczność, bo jak nazwa wskazuje modlitwa nasza ma być nieustanna. Idea wieczności i nieustanności ma w sobie coś wielkiego i pociągającego. Jednak może ona również zawierać jakiś element, który wywołuje w nas obawy, coś co brzmi nam w głowie niemalże jak „póki śmierć nas nie rozłączy”, coś co sprawia, że stwierdzamy: to dobre, ale ja nie dam rady. No i w porządku: może i nie dam rady i mam prawo nie dać rady. Ale nie oznacza to, że nie warto spróbować. Ktoś pięknie określił Nieustanny Różaniec mianem sztafety i myślę, że tak to trzeba traktować. Spróbuję i zacznę biec. A jeśli nie dam rady, ktoś przejmie ode mnie „pałeczkę” (albo raczej różaniec) i pobiegnie dalej. Bieg będzie trwał, dzieło będzie kontynuowane, a kilometry, które uda mi się przebiec (ile by ich nie było) i dobra wola, którą je ubogacę będą stanowić jego nieodłączny element.

Cieszę się, że mogę „pobiec” razem z Wami. Cieszę się mogąc stanowić element wspólnoty mającej tak ważny kierunek i tak piękną drogę przed sobą. Słaba jestem, moja wiara to ciągłe pole bitwy a w kwestii modlitwy wciąż zostaję za innymi. Ale wasza tu obecność, wasza modlitwa i wasza wiara (nawet jeśli tak niedoskonałe jak moje) są dla mnie umocnieniem i ubogaceniem, tak (jak pozwalam sobie mieć nadzieje) i moja modlitewna tu obecność będzie darem dla was.

A więc w imię Boże i z Matką za rękę: start!

Monika (Diecezja Świdnicka)