Odmawiali codziennie Różaniec i ocaleli podczas wybuchu bomby atomowej.

Hiroszima – ta nazwa na całe pokolenia będzie się kojarzyła ze zniszczeniem i cierpieniem nie do opisania po pierwszej w dziejach eksplozji bomby atomowej. 6 sierpnia 1945 r. o godz. 8.16 amerykański bombowiec B-29 zrzucił śmiercionośny ładunek o nazwie „Little Boy” („Chłopczyk”). Na wysokości 565 metrów spadająca bomba eksplodowała. Trzynaście kilometrów kwadratowych zabudowań spopieliło się i zniknęło. Po godzinie na konające miasto spadł ciężki, czarny, radioaktywny deszcz. Gigantyczny grzyb dymu i pyłu wyrósł na wysokość piętnastu kilometrów i przez wiele godzin był widziany z odległości sześciuset kilometrów.

W jednej chwili – według różnych rachub – zginęło od 80 do 90 tys. ludzi. Kolejne ćwierć miliona zmarło w straszliwych cierpieniach od ran i poparzeń w ciągu pięciu lat. Jednakże jest też inne – nieznane aż tak bardzo powszechnie – przesłanie z Hiroszimy, niosące pociechę i nadzieję. W tym potopie ognia i bólu Bóg pozostawił jednak znak swojej obecności i potęgi. Zawiesił wszystkie prawa fizyki.

Ocalał tylko jeden dom

W pierwszej strefie totalnego zniszczenia i ruin w promieniu dwóch kilometrów od miejsca wybuchu ostał się tylko jeden dom. Zamieszkiwała go nieliczna wspólnota licząca ośmiu jezuitów oraz cztery inne osoby zaangażowane w ewangelizację. Dom zakonny od centrum eksplozji dzieliło zaledwie nieco ponad tysiąc metrów i osiem innych budynków. W godzinie wybuchu w klasztorze było tylko czterech księży z przełożonym, Francuzem, ojcem Hugo Lasallem, który przybył do Japonii w 1929 r. Obecny był też jezuita, Polak, ojciec Hubert Cieślik oraz dwóch Niemców: Hubert Schiffer i Wilhelm Kleinsorge.

Pełen artykuł do przeczytania na stronie: https://naszdziennik.pl/mysl/220457,rozancowy-cud-w-hiroszimie.html

Zdjęcie: Hiroszima po ataku atomowym, źródło: wikipedia.org